Patent oficerski dla sercanina
Rozmowa z mianowanym przez Prezydenta RP na stopień podporucznika ks. Zdzisławem Koziołem SCJ
- Znalazł się Ksiądz w grupie 132 księży, którzy decyzją prezydenta RP Andrzeja Dudy odebrali nominację na stopień podporucznika. Ma to związek z faktem służby wojskowej w latach 60-tych w tak zwanych jednostkach kleryckich.
- To była bardzo wzruszająca uroczystość, która odbyła się w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, przy którym znajduje się grób bł. ks. Jerzego Popiełuszki, który również był w jednostce kleryckiej w Bartoszycach.
Najpierw była rejestracja przybyłych księży, a potem krótkie przeszkolenie, jak w wojsku, w jaki sposób odbędzie się ceremonia. Potem Msza św. pod przewodnictwem biskupa polowego gen. Józefa Guzdka, w której uczestniczyło kilku generałów, poczet sztandarowy, wielu oficerów i minister obrony narodowej Antoni Maciarewicz, który wręczał wszystkim tak zwane patenty, czyli dokument stwierdzający nominację na stopień podporucznika z podpisem prezydenta RP Andrzeja Dudy.
Gdy podszedłem, by odebrać nominację, minister obrony powiedział, że należy się księdzu jak nikomu i cieszę się, że mogę go wręczyć. Po ceremonii w kościele złożyliśmy wieńce na grobie bł. ks. Popiełuszki. Dodam, że w naszej grupie przyjmującej oficerskie nominacje był także ks. Jerzy Siwiec, a następne nominacje mają być wręczone w innych terminach i myślę, że otrzyma je także ks. Jerzy Choczaj.
- W jaki sposób trafił Ksiądz Podporucznik do jednostki kleryckiej?
- Byłem na drugim roku filozofii w Stadnikach i ledwo rozpoczęliśmy wykłady, a tu przyszło wezwanie by wstawić się w Komisja Uzupełnień Wojskowych w Myślenicach. Wezwano jeszcze Jurka Siwca, Władka Ziebę i Henka Juszczyka. Co ciekawe, poszło nas do wojska czterech i wróciło czterech, ale tym czwartym był Jurek Choczaj, który trafił do jednostki kleryckiej z seminarium poznańskiego, ale po odbyciu służby przyszedł do sercanów.
Moja jednostka była w Brzegach nad Odrą i mieściła się w poniemieckich budynkach przeznaczonych na koszary. Siwca wzięli do Kołobrzegu, a Juszczyka do Bartoszyc. Potem po reorganizacji jednostek spotkali się w Szczecinie-Podjuchy.
W pierwszym roku byłem w Jednostce Saperskiej w Kompanii Pontonowej. Naszym zadaniem była między innymi budowa mostów pontonowych. Oczywiście na początku dużo ćwiczeń tzw. musztry, strzelanie, gimnastyka, przegląd broni, potem poligony, praca w Państwowym Gospodarstwie Rolnym, ale też dużo było wykładów politycznych, by nam wybić z głowy powrót do seminarium.
- Jak reagowaliście na te „pranie mózgów”?
- Całkiem odwrotnie niż oczekiwano, choć niektórzy się łamali. By nas przekonać do swoich idei sprowadzano nawet wykładowców z Wrocławia i Warszawy. I wcale nie kryli się z tym, by nas zniechęcić do wszystkiego, co wiązało się z wiarą, powołaniem i Kościołem. Wprost mówili: po to tutaj jesteście, by spłacić ludowej ojczyźnie dług, że dała wam możliwość zrobienia matury. W jednostce było około 120 kleryków, a każda drużyna miała swych cywilnych opiekunów, którzy mieli za zadanie donosić do szefostwa.
- Jednak udawało się „wyskoczyć” na miasto na Mszę świętą.
- Każdy mur, nawet w koszarach wojskowych ma swój slaby punkt, więc nieraz byliśmy na Mszy świętej. Trzeba było również być na mieście z innego powodu. Jako że przypuszczaliśmy, iż listy są kontrolowane, staraliśmy się je wrzucać do skrzynki w mieście.
Do przysięgi, która była już 19 grudnia był czas ścisłych koszar. A urlop regulaminowy był raz w roku, chyba że ktoś zasłużył na urlop nagrodowy. Jak ktoś podpadł obowiązywał go tzw. ZOK, czyli zakaz opuszczania koszar.
Na pierwszą przepustkę pojechałem do Stadnik. Było to w okresie Bożego Ciała, więc szef kompani rzekł do mnie: tylko na te wasze pochody nie chodźcie w mundurze.
Wspomnę jeszcze, że na mojej przysiędze oprócz rodziny byli Józef Gaweł i Stanisław Filipiak, potem przyjechał nasz wychowawca ks. Joachim Wakan i Czesław Bloch.
- Czy na mundurze żołnierza-kleryka pojawiły się jakieś belki?
- Broń Boże, wszelkie awanse w takiej jednostce nie były mile widziane, a szczególnie tak zwana blacha Wzorowego Żołnierza.
- Odsłużone Polsce Ludowej dwa lata minęły i co potem?
- Odprawiliśmy solidne rekolekcje, które prowadził ksiądz Władysław Majka, a potem odnowiliśmy śluby, bo na czas wojska były one zawieszone. Potem rozpoczęliśmy teologię, ponieważ udało się po kryjomu w trakcie służby zaliczyć egzaminy z filozofii. Choczaj rozpoczął nowicjat, a Siwiec miał rok urlopu.
- Jak z perspektywy czasu patrzy ksiądz na tamten okres?
- Na pewno mam poczucie, że straciło się dwa lata z życiorysu. Ale zaletą było poznanie wielu osób wziętych z różnych seminariów diecezjalnych i zakonnych z całej Polski. Po raz pierwszy od zakończenie służby spotkaliśmy się po pięciu latach na Jasnej Gorze, gdzie zaprosił nas prymas Stefan Wyszyński. Do dzisiaj utrzymujemy kontakty ze sobą.
- Czy ma Ksiądz Porucznik mundur?
- Po nominacji może trzeba by pomyśleć o jego nabyciu, zwłaszcza, że jest możliwość awansu za trzy lata. Może więc okazać się przydatny do przypięcia kolejnej gwiazdki. Życie przynosi wiele niespodzianek. Skończyłem służbę wojskową bez żadnej belki, a tutaj po 50 latach od razu jest się oficerem. To miła niespodzianka.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał ks. Andrzej Sawulski SCJ
Część zdjęć: MON
Treść dokumentu nominacyjnego:
PATENT OFICERSKI
Stwierdzam, że
ks. Zdzisław KOZIOŁ, s. Stanisława,
wykazawszy zalety właściwe powołaniu oficera oraz zdolności do spełniania obowiązków nadanego stopnia oficerskiego i gotowość poświęcenia wszystkiego
KU DOBRU I CHWALE OJCZYZNY
z dniem 13 października 2016 r. uzyskał stopień podporucznika.
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Andrzej Duda.
------------------------------------------
Jednostki kleryckie
Jednym z przejawów walki z Kościołem w czasie Polski Ludowej były próby odciągnięcia od stanu duchownego kandydatów na księży. Stąd utworzono specjalne jednostki, w których pod przymusem przebywali klerycy, choć było to działanie nielegalne z ówczesnym prawem. Proces obowiązkowego wcielania kleryków do Zasadniczej Służby Wojskowej rozpoczął się na szeroką skalę w 1959 r. , a jego celem było doprowadzenie do rezygnacji z dalszej nauki seminaryjnej. Stąd umieszczano ich w rożnych jednostkach wojskowych na terenie całego kraju, a każdy alumn miał swego specjalnego „opiekuna”. System ten nie przyniósł spodziewanego rezultatu, dlatego od 1965 roku zaczęto formować tzw. kompanie kleryckie, które miały wchodzić w skład dużych garnizonów stacjonujących w miastach, szczególnie na ziemiach odzyskanych.
Wkrótce utworzono jednostkę w Bartoszycach (jednostka księdza J. Popiełuszki), w Brzegu, a potem w Szczecinie-Podjuchach. W 1966 roku „kompanie kleryckie” przekształcono w Samodzielne Jednostki Wojskowe Ratownictwa Terenowego, zostały one pozbawione charakteru bojowego. Jednocześnie zostały podporządkowane bezpośrednio Głównemu Zarządowi Politycznemu Wojska Polskiego.
Kadrę oficerską „kleryckich kompanii” stanowili absolwenci Wojskowej Akademii Politycznej, a nad jednostkami czuwali oficerowie „kontrwywiadu wojskowego”, którzy budowali „systemy donosów”, podsłuchy, sprawdzanie korespondencji. Często umieszczano w jednostkach żołnierzy, którzy mieli za zadanie zdobycie zaufania wśród kleryków, by potem przekazać zdobyte informacje swym zleceniodawcom.
Stosowane różne formy zniechęcenia do powrotu w szeregi seminariów diecezjalnych czy zakonnych doprowadzały w niektórych przypadkach do rezygnacji z drogi powołania. Ostatecznie jednak w 1980 r. zlikwidowano „jednostki kleryckie.
W ciągu 20 lat funkcjonowania służby wojskowej dla duchownych, ubrano w kamasze prawie 3000 kleryków seminaryjnych i zakonnych. Dziś stanowią oni około 20 proc. duchowieństwa.