facebook


Najnowszy News

 swieconka czolo

POŚWIĘCENIE POKARMÓW WIELKANOCNYCH

O dystrybucji „Czasu Serca”

czas czas

Początki „Czasu Serca” to nie tylko powstanie redakcji, pozyskanie materiałów tekstowych i graficznych, ale też dystrybucja czasopisma.


     Jubileusz 25-lecia „Czasu Serca” przypomniał mi mało widoczną, ale bardzo istotną pracę redakcji przy dystrybucji czasopisma. Na początku wszyscy brali udział w tym dosyć żmudnym przedsięwzięciu. Potem zajmowali się tym inni, spoza redakcji.

      W zasadzie pierwszymi adresatami i odbiorcami wtedy jeszcze kwartalnika byli tzw. dobroczyńcy prowincji, czyli osoby i całe rodziny pomagające na różny sposób sercanom w zasadzie od pojawienia się Zgromadzenia w Polsce.

      Z czasem powstały tzw. biura dobroczyńców, które utrzymywały regularne kontakty z życzliwymi nam ludźmi, których w chwili powstania „Czasu Serca” było kilkadziesiąt tysięcy. Dlatego to oni stali się naturalnymi adresatami czasopisma, co zostało wyrażone na okładce określeniem: „Pismo łączności z Dobroczyńcami i przyjaciółmi Polskiej Prowincji Księży Sercanów”.

      Więcej o tym napisał w słowie wstępnym do pierwszego numeru pisma ówczesny prowincjał ks. Kazimierz Sławiński SCJ: „Z ogromną radością przesyłamy Wam pierwszy numer czaspisma „Czas Serca”, które zostało zrealizowane przede wszystkim z poczuciu wielkich zobowiązań, jakie zaciągnęliśmy wobec Was od długich już lat. Od samych niemal początków obecności naszego Zgromadzenia – Księzy Najświętszego Serca Jezusowego na ziemiach polskich, a zwłaszcza od zakończenia II wojny światowej, otaczani byliśmy Przyjaźnia, życzliwością i sercem dużej liczby naszych Dobroczyńców….”. Prowincjał podkreślił też, że czasopismo jest nowym sposobem kontaktów z dobroczyńcami za pomocą słowa drukowanego, a także pomocą w przybliżeniu im duchowości i posłannictwa sercanów w Kościele i świecie.

      O ile się nie mylę, pierwszy nakład „Czasu Serca” wynosił ponad 10 tys. egzemplarzy. Pamiętam, że była na ten temat ożywiona dyskusja, bowiem nie do końca było wiadome, czy przyniesie to jakieś efekty w postaci zamawianych prenumerat, o co zaapelowaliśmy w dołączonej informacji. Na pewno najwięcej egzemplarzy przeszło przez biuro stadnickie prowadzone przez ks. Kazimierza Wawrzyczka SCJ, który zajął się również wysyłką czasopisma. Reszta kolportażu przechodziła przez inne biura, a także dzięki wielu księżom, którzy chcieli, by kwartalnik trafił do ich rodzin i znajomych.

      Pośród nich największym indywidualnym dystrybutorem „Czasu Serca” był ks. Adam Włoch SCJ. Mając duże grono przyjaciół i znajomych wysyłał przez kilka lat niemal 200 egzemplarzy pisma, a następnie 150. Od początku sam zajmował się organizacją wysyłki, często pokrywając jej koszta. Kilkanaście egzemplarzy rozdawał osobom zaprzyjaźnionym, którzy przychodzili na niedzielną Mszę św. do domowej kaplicy domu w Bieżanowie. Zazwyczaj do wysyłanego numeru dołączał krótki list z życzeniami na święta, z duchowymi poradami, czy po prostu rożnymi wieściami. Wiele razy wkładał do koperty dołączał do przesyłki wydawane przez sercańskie Wydawnictwo broszurki, książki i modlitewniki.

      Osiągnięcie poważnego wieku (obecnie 89 lat) sprawiło, że „moce przerobowe” ks. Adama nieco osłabły, co wymusiło przekazanie redakcji większości adresów swoich podopiecznych czytelników, a pozostawienie jedynie tych, którzy jeszcze uczęszczają do bieżanowskiej kaplicy.

      Miałem okazję przeczytać niektóre listy, jakie otrzymywał od swoich znajomych. Wyrażają przede wszystkim wdzięczność i podziw za osobistą fatygę w dystrybucji czasopisma, pracowitość i aktywność, a także artykuły jakie publikował na łamach „Czasu Serca”, zwłaszcza o idei wynagrodzenia. Myślę, że taka forma dystrybucji miała dużo zalet, ponieważ tworzyła swoistą więź pomiędzy pismem, autorem tekstów i czytelnikami.

      Dystrybucja „Czasu Serca” w tamtych latach a dzisiejszy kolportaż to dwie odmienne rzeczywistości. Obecnie jest wiele innych kanałów dystrybucyjnych, a tradycyjna forma powoli przechodzi do przeszłości. Być może niedługo królować będzie internetowe wydanie czasopisma. Ma to na pewno swe plusy, ale nigdy nie zastąpi wydania papierowego, które opakowane w kopertę z naklejonym znaczkiem i przyniesione przez listonosza jeszcze długo będzie czymś niezastąpionym.

                                                                                                                     Ks. Andrzej Sawulski SCJ

Życie Zakonne

zakon