facebook


Najnowszy News

 kiermasz czolo

KIERMASZ PALM I OZDÓB WIELKANOCNYCH

 

 

Zapowiedź

Ks. Adam Włoch SCJ, który przetłumaczył już wiele numerów „Dehoniana” podjął kolejne wyzwanie. Obecnie tłumaczy z języka włoskiego jeden z ostatnich wydań tego periodyku Zgromadzenia, jaki ukazał się w 2016 r. , a poświęcony jest o. Józefowi Philippe, drugiemu przełożonemu generalnemu Zgromadzenia Księzy Najśw. Serca Jezusowego oraz jego publikacji tekstów o historii Zgromadzenia i jego Założycielu, o. Janowi Leonowi Dehon.

Na łamach strony www.eccenewscor.pl prezentowane będą poszczególne części przetłumaczonego tekstu z „Dehoniana”. Na początku zamieszczamy wstępniak autorstwa ks. Michała Memmolo, który najpierw pisze o osobie i dziele o. Dehona, a następnie przedstawia curiculum vitae o. Josepha Philippe, będącego przez wiele lat osobistym sekretarzem o. Dehona. Jego znajomość osoby Założyciela i Zgromadzenia, opisana, kiedy był biskupem w Luksemburgu, wydaje się bardzo cenna dla lepszego poznania dzieła powołanego w Kościele przez o. Dehona. Podobnie uważa ks. Adam Włoch mówiąc, że nigdy wcześniej wśród znanych mu spisach biograficznych, nie spotkał się z tekstami bpa Philippe o powstaniu i rozwoju Zgromadzenia. „Dziwne to, ale pozostawał „w ukryciu” od lat 50-tych. Nie odkryłem ani wydania niemieckiego ani polskiego. Stąd jest to cenne źródło, odkryte nagle dzisiaj! - podkreśla sercański tłumacz. Tym bardziej ks. Adamowi słowa podziękowania za przetłumaczenie kolejnego numeru „Dohoniana”.

                                                                                                                              AS

 

PHILIPPE JÓZEF WAWRZYNIEC (1877 – 1956)

Drugi Przełożony Generalny (1926-1935), Arcybiskup Luksemburga (1935-1956)

O. Philippe w czerwcu 1952 r. rozpoczął publikacje serii artykułów w języku niemieckim w ciągu trzech lat istnienia periodyku „Heimat und Mission”. Artykuły napisane z okazji 75. rocznicy Zgromadzenia przez drugiego przełożonego generalnego, a ówczesnego arcybiskupa Luksemburga, są jego wspomnieniami historii Zgromadzenia i jego Założyciela, o. Dehona. O. Alfons Lellig, przełożony generalny w latach 1954-1956, polecił ks. Michałowi Memmolo przetłumaczyć to świadectwo i źródło historyczne na język włoski. Tekst ten, długi i bardzo ważny został obecnie opublikowany w „Dehoniana” (2016).

Przekazujemy tekst przetłumaczony dokładnie taki, jaki znajduje się w tomie zatytułowanym „Wspomnienia” w bibliotece Centrum Studiów Dehoniańskich w Rzymie. Po wprowadzeniu ks. Memmolo ma miejsce biografia bp. Józefa Philippe. Po niej rozpoczyna się tekst bpa Philippe, w którym tytuły i podtytuły zostały wprowadzone przez ks. Mammolo, aby tekst był bardziej przejrzysty. Również przypisy pochodzą od tego tłumacza.

*     *     *

Wstęp (ks. Michał Memmolo)

     Kończąc tę pracę zleconą mi przez przełożonego generalnego o. Alfonsa Lellinga, zdaję sobie sprawę, że nowe dzieło dołącza do już istniejących w archiwum Zgromadzenia. Kompetencja i autorytet autora posiada wyjątkowo ważny charakter. Bp Philippe jest ostatnim świadkiem życia Założyciela i to, co nam przekazuje ma wartość historycznego źródła.

     Przekaz pisemny jest związany z początkowymi, fundamentalnymi wydarzeniami dobrze znanej nam osoby, którą autor przedstawia jako całkowicie oddanej miłości Najświętszego Serca i zbawieniu dusz.

     Mimo wielkich trudności, które wydają się oddalać o. Dehona od życia zakonnego, do którego dążył od młodości, zakłada on w Saint-Queitin nowe Zgromadzenie. Jednakże prześladowanie ze strony francuskiego rządu, zmusza go do opuszczenia kraju i szukania schronienia za granicą. Kiedy wydaje się, że pokonał już trudny okres początkowy, przychodzi niespodziewanie nakaz likwidacji Dzieła. Powodem są m.in. dziwne fakty, jakie miały miejsce w klasztorze sióstr, dla których o. Dehon był kierownikiem duchowym. Dzięki jednak życzliwości miejscowego biskupa, który odwołuje się do Rzymu, o. Dehon otrzymuje dekret, który upoważnia go do kontynuacji swojego Dzieła.

     Pojawiają się tymczasem przed czytelnikiem charakterystyczne osoby ze swoimi zaletami i wadami; nie brak błędów, które stają się przyczynami niepowodzeń. Pomimo tego Dzieło postępuje naprzód, rozwija się i szerzy aż do misji pozaeuropejskich. Ekwador, Kongo, Holenderskie, Indie, Kanada, Brazylia, Skandynawia, to miejsca, gdzie pracują księża Najświętszego Serca. Są ofiary śmiertelne, krzyże rozsiane nad brzegami rzeki Kongo, ale jednogłośnie głoszone jest piękny zawołanie: „Nasze powołanie domaga się misji, gdzie młodo się umiera”.

     Wraz z zewnętrznym rozwojem postępuje wewnętrzne umocnienie Instytutu, który po wielu trudnościach otrzymuje zatwierdzenie Konstytucji. Jednak wielowiekowe doświadczenie Kościoła nie dopuszcza do składania czwartego ślubu żertwy, który zostaje pozostawiony inicjatywie poszczególnych zakonników, w ramach norm roztropności i rad kierownictwa duchowego. Osobą, która żyje surowym ubóstwem i przygotowuje dusze nowicjuszy do przyszłych walk oczekujących ich w życiu apostolskim, jest świątobliwy ks. Andrzej Prevot. O. Założyciel w mowie pogrzebowej pozostawił o nim takie świadectwo: „Nie widzieliście nigdy, aby ksiądz Andrzej szedł za poruszeniami natury, ale usiłował umartwiać się i podejmować wszystkie swoje odruchy, aby żyć życiem nadprzyrodzonym w duchu miłości i wynagrodzenia”. I zakończył: „Zgromadzenie, które wydało od początku takiego świętego, nie może zginąć”.

     Potem pojawiają się osoby takie jak: bp Grison, pionier i założyciel misji w Kongo, ks. Jeanroy, który połączył nauczanie z troską o dusze oraz zdobywania środków dla misji, ks. Rasset, którego odejście szybko się odczuje, ks. Legrand, który z wielkim zaangażowaniem zarządza Szkołą Apostolską w Fayet, i wielu innych.

     Ojciec Dehon, będąc człowiekiem wielkiego ducha i szlachetności, o umyśle jasnym i otwartym, odznaczający się mocną i zdecydowaną wolą, oraz wielką ofiarnością, rozpalił w sobie i innych płomień miłości ku Najświętszemu Sercu, i nie znał granic w gorliwości apostolskiej, pełnej ufności i wiary w Boże miłosierdzie. Będąc z natury optymistą, odznaczał się stałym dążeniem do ideału, nieprzeciętnymi uczuciami, trwałym nastawieniem na nadprzyrodzoność. Wszystko, co czynił, mówił, o czym myślał, zdążało do jednego celu: poznanie i umiłowanie Najświętszego Serca. To właśnie podkreślało wielkość jego ducha, zupełne zdanie się na Boga (cała jego ascetyka miała za główną zasadę ufność i zdanie się na wolę Boga). Uważał, że nie ma niczego niemożliwego, nie istnieją sprawy beznadziejne, a jego motto życiowym brzmiało: „Wszystko da się zrobić”.

     O. Dehon jest postacią, która przedstawia różnorakie cechy z punktu widzenia nadprzyrodzonego i ludzkiego. Być może ktoś zatrzymał się jedynie na jednej stronie jego osobowości i nie brał pod uwagę całego bogactwa tej osoby. Stąd istnieją różne opinie w interpretowaniu jednej czy drugiej działalności jego życia. Ale kiedy patrzy się dokładniej, nie dostrzega się żadnych sprzeczności, lecz przedziwną harmonię i równowagę. Tak na przykład liczne jego podróże podjęte dla dobra Zgromadzenia, mają jasny i ściśle określony cel: odwiedzenie misji, które znajdują się w fazie początkowego rozwoju i wymagają jego obecności, aby dostrzec wszelkie trudności, by podjąć rozmowy i uzgodnienia z miejscowymi biskupami. Pod pozorem podróżnika ukrywa się serce apostoła, który przemierza ziemie i kontynenty w celu zakładania nowych misji.

     Oczywiście, że aspekt ludzki tych podróży nie może zostać niedowartościowany. Nie można nie widzieć w Słudze Bożym badacza, który nie zadawala się tylko jakimiś ogólnymi pojęciami, ale który usiłuje pogłębić swoją wiedzę, nie dla celów egoistycznych, lecz też dla przekazania drugim cennych własnych doświadczeń.

      Również związki ze swymi krewnymi ukazują jego postawę, której nie ukrywa nigdy: jest zawsze kapłanem, zakonnikiem i człowiekiem ofiary, okazując zawsze uśmiech i pogodę ducha we wszystkich smutnych czy radosnych wydarzeniach życia, zawsze i wszędzie: w samotności klasztoru, jak i w murach domów rodzinnych czy przyjaciół, jak w relacjach społecznych.

     Jest nowoczesnym świętym, który dostosowuje się do czasów i okoliczności, nie zapomina o istotnych elementach chrześcijaństwa, co więcej, łączy je w przedziwnej syntezie zgodności, aby wprowadzać w czyn plany, w których przejawia się chwała Boga. Można go porównać w tym ze św. Janem Bosko, który umiał posłużyć się swoją inteligencją, wszystkimi darami i środkami, jakie miał do dyspozycji dla czynienia dobra.

     O. Dehon dobrze wyczuwał problemy swoich czasów i starał się zaradzić panującemu złu w społeczeństwie, które chciał doprowadzić do Tego, który jedynie może je uzdrowić, czyli do Boskiego Zbawiciela. Korzystał ze swojej wielkiej kultury, aby zdobyć dusze dla Najświętszego Serca. Miłość do Serca Jezusa połączona z ofiarą, stały się jakby skrzydłami dla jego lotu, aby dostrzec ludzkie nędze i pociągać wzwyż ludzie serca.

     Jego ślub żertwy znalazł swoje wypełnienie w wykorzystaniu wszystkiego, czym Serce Jezusa dysponowało w jego działaniu, w wydarzeniach radosnych i smutnych, w niepowodzeniach i przeciwnościach, by wszystko było ofiarowane w duchu wynagrodzenia.

     Jest zrozumiałym, że takie życie wymagało heroizmu, bo wymagało wysiłku i ofiary, wyrzeczeń i samokontroli. O. Dehon czynił to wszystko nie tylko w jednam dniu, ale przez całe dziesiątki lat. Zewnętrzny obserwator starający się śledzić uważnie jego życie, nie mógł dostrzec w nim jakiegoś odstępstwa od jego codziennego postępowania: zawsze regularność i punktualność w ćwiczeniach wspólnotowych, pierwszy w kaplicy i doskonały w zachowaniu reguł życia zakonnego, zawsze z zapałem i entuzjazmem pomimo 80-ciu lat życia.

     Tak bp Philippe przedstawia o. Dehona, żyjąc u jego boku przez 16 lat. Trzeba przy tym powiedzieć, że od początku prowadzenia swoich zapisków, były one pewnym źródłem historycznym, które zawiera wiadomości o pełnej wartości na temat zachowania się Założyciela, jak i innych osób, które wymieniane zostały w ciągu całego opisu.

      Ale nadszedł czas, by oddać głos samemu autorowi. Można przypuszczać, że w pewnym momencie Czytelnik zatrzyma się, by dłużej zastanowić się na słowami Założyciela, nad jego cnotami, nad duchem, który go ożywiał i pobudzał do dobra. Ale dostrzeże również niebezpieczeństwa zagrażające powołaniu oraz poczuje motywację do naśladowania tych, którzy byli wiernymi i pozostawili po sobie miłe wspomnienia dla przyszłych pokoleń.

                                                                                                           Tłumaczył: ks. Adam Włoch SCJ

Życie Zakonne

zakon