facebook


Najnowszy News

 swieconka czolo

POŚWIĘCENIE POKARMÓW WIELKANOCNYCH

W Felsztynie

felsztyn czo

80 lat temu, w Felsztynie k. Sambora otwarto pierwszy dom nowicjatu polskich sercanów. Ze wszystkich późniejszych, ten istniał najkrócej, bo zaledwie 2 lata.


     Tą niewielką wioskę, położoną w malowniczej dolinie rzeki Strwiąż, wybrali 80 lat temu sercanie na siedzibę swego pierwszego nowicjatu. Dlaczego w tym właśnie miejscu, dosyć daleko oddalonym od istniejącego już Domu Macierzystego w Płaszowie, utworzono dom formacyjny dla sercańskiej młodzieży? To pytanie, jakie pojawia się naturalnie, i na które nie jest łatwo odpowiedzieć. Odeszli bowiem już ci, którzy podejmowali ową decyzję wydzierżawienia od rodziny Ruszkowskich małego dworku, nie ma też już jego ówczesnych mieszkańców: księży, braci, kleryków i nowicjuszy. Pozostały jedynie wspomnienia kilku osób, którzy opisali dosyć krótkie dzieje istnienia felsztyńskiego nowicjatu. Najwięcej spisanych wspomnień zachowało się dzięki kard. Stanisławowi Nagyemu i ks. Karolowi Rudzokowi, będących nowicjuszami w Felsztynie i tutaj składających swą pierwszą profesję zakonną. Trochę wiedzy na ten temat zostawił również w swym opracowaniu o początkach prowincji rektor domu i zarazem mistrz nowicjatu, ks. Władysław Majka. O Felsztynie pisze także w swej pracy magisterskiej ks. Józef Furczoń, a z kolei ks. Adam Włoch zebrał różne informacje z tego okresu. Cenna jest także relacja ks. Stanisława Michalaka opisującego wydarzenia, jakie towarzyszyły opuszczeniu nowicjatu i wędrówce jednej z grup przez Węgry do Italii.

       O planach otwarcia własnego nowicjatu mówiono częściej, kiedy po osiedleniu się w marcu 1928 r. sercanów w Polsce i powstaniu przy ul. Saskiej w Krakowie pierwszego domu i kościoła, coraz więcej młodych ludzi, także z Niższego Seminarium, zaczęło zgłaszać się do Zgromadzenia. Dotąd początkowa formacja zakonna odbywała się we Włoszech albo w Belgii. I choć nie skąpiono tam Polakom gościny, pojawiła się potrzeba samodzielnego nowicjatu w kraju. Spośród kilku propozycji jego lokalizacji w centralnej i południowej części Polski, zdecydowano się na odległe rejony na wschodnich rubieżach Ojczyzny, koło Lwowa, gdzie zaistniała możliwość wydzierżawienia od miejscowych dziedziców w Felsztynie niewielkiego dworku. Ową umowę dzierżawy budynku, a w zasadzie dworku szlacheckiego, od Olgi i Jerzego Ruszkowskich, podpisał ze strony Zgromadzenia ks. Franciszek Nagy, a kuria przemyska, na terenie której znajdował się dworek, otwarła diecezję na obecność sercanów.

      - Założyciele prowincji, którzy tę decyzję podejmowali, mieli wątpliwości, czy nie jest to miejsce nazbyt wysunięte na wschód. Było to bowiem wyjście poza Polskę centralną – stwierdził w 2010 r. w rozmowie zamieszczonej w książce pt.: „Na drogach życia” – kard. Stanisław Nagy, który z kolei w „Albumie Jubileuszowym” wydanym w 1953 r. bardzo obszernie i szczegółowo opisał dwuletnie istnienie nowicjatu, a także miejscowości i urokliwej przyrody, jaka była wokół dworku i w dolinie rzeki.

     - Po raz pierwszy, właśnie w Felsztynie, zetknąłem się wręcz z wybuchem przyrody, i to w jej licznych odmianach. W takim otoczeniu myśmy się chowali, odbywając ten pierwszy sercański nowicjat w Polsce, z pierwszym polskim mistrzem nowicjatu, w nowym domu Polskiej Prowincji. Żyliśmy tu skromnie, w domu się nie przelewało, ale też nie odczuwaliśmy biedy – powiedział we wspomnianej publikacji kard. Nagy.

     Fakt faktem, 24 czerwca 1937 r. miejscowy proboszcz poświęcił dom nowicjatu, w którym zamieszkali pierwsi lokatorzy na czele z ks. Władysławem Majką i ks. Franciszkiem Nagym, którego potem zastąpił ks. Marian Cichoń. Jakiś czas przebywał w nim ks. Kazimierz Wiecheć, a potem także ks. Zawadziński i br. Mikołaj Świder, ceniony kucharz. Swoje prymicje miał tutaj ks. Wincenty Turek, a wielu sercanów spędzało w Felsztynie wakacje. Trzeba wspomnieć o jeszcze innych mieszkańcach nowicjatu, mianowicie braciach zakonnych: Janie Jurowskim i Alojzym Żurku, oraz ks. Józefie Wielgusie, pomagającym w studiach humanistycznych i ks. Jerzym Brezanie, sercaninie pochodzenia łużyckiego, który uciekając przed gestapo, z Czech trafił do Felsztyna tuż przed wybuchem wojny, a potem towarzyszył niektórym nowicjuszom i klerykom w przedostaniu się do Włoch.

      Zanim jednak wojna zmusiła sercanów do opuszczenia domu felsztyńskiego, tętnił on życiem za sprawą najmłodszych mieszkańców – nowicjuszy i scholastyków, poznających pod okiem ks. Majki Zgromadzenie, jego Założyciela, duchowość, uczących się modlitwy, rozmyślania, przeżywających wspólnie Mszę św., adorację i to wszystko, co wyznaczał program dnia.

     - Nowicjat miał szczegółowe kanony dotyczące różnych spraw, między innymi sposobu spędzania poszczególnych dni. Rozkład godzin przewidywał przede wszystkim Mszę świętą we własnej kaplicy, systematycznie i starannie prowadzoną medytację, tak zwane studium, które odbywało się codziennie – tak opowiadał po latach o regulaminie dnia, kard. Nagy.

     W sumie przewinęły się przez dom trzy roczniki nowicjackie (ponad 20 osób), z których pierwszą profesję złożyli w Felsztynie m.in: Dionizy Bucki, Roman Kubina, Władysław Marekwia, Stanisław Nagy, Karol Rudzok i Włodzimierz Kmiecik. Pozostałym przeszkodziła w tym wojna.

      Kard. Stanisław Nagy wspominając w książce swój nowicjat w Felsztynie podkreśla między innymi dużą rolę, jaką w jego formacji oraz swych towarzyszy odegrał ks. Władysław Majka oraz jezuita z pobliskiego Kolegium w Chyrowie, o. Józef Machowski, który został ojcem duchownym sercańskich nowicjuszy i spowiednikiem. Jak wyznaje, to ks. Majka budował jego „gmach” życia zakonnego i życia wewnętrznego, natomiast teologii nauczył go o. Machowski poprzez głoszone rekolekcje, kazania i rozmowy.

     - Mogę, bez żadnej przesady powiedzieć, ze nowicjat mnie uformował rękami ks. Majki, czego zresztą dokonał także w odniesieniu do innych, zwłaszcza młodszych pokoleń, w czasie wojny i w okresie powojennym – przyznał w wywiadzie pierwszy sercański kardynał. Jego zdaniem opatrznościowa dla nowicjuszy i kleryków była bliskość jezuickiego Kolegium w Chyrowie, cieszącego się w tym czasie opinią jednego z najlepszych gimnazjów w Polsce, posiadającego prawa państwowe z internatem i zapleczem gospodarczym. Wielu profesorów, (m.in. polonista Tadeusz Kornecki), przyjeżdżało do Felsztyna w wykładami z różnych przedmiotów i w ten sposób przygotowywali nowicjuszy i scholastyków do późniejszej matury.

     Kiedy wszystko, co do funkcjonowania nowicjatu układało się dobrze, przyszedł wrzesień 1939 r. i pożoga wojenna. Nad Felsztynem coraz częściej pojawiały się samoloty, a na pobliskim dworcu kolejowych żołnierze jadący na front.

     - Zadumani, a także źli, bo nic nie można było się dowiedzieć, siedzieliśmy w kilku nad stawem…. Nagle, z daleka doszedl naszych uszu stłumiony warkot motoru. Serca nam zaczęły bić żywiej. Podnieśliśmy głowy, od południowego zachodu nadciągało dość wysoko 12 samolotów – wspominał dzień 1 września 1939 r. ks. Karol Rudzok. Bomby coraz częściej padały w pobliżu nowicjatu, a przez wioskę z dnia na dzień przemieszczały się transporty żołnierzy, który zaglądali także do dworku z prośbą o coś do jedzenia i picia.

     Ks. Kazimierz Wiecheć nabył radio, by można było dowiadywać się, co dzieje się na froncie i w pobliżu. Wszyscy przeczuwali, że chwila opuszczenia Felsztyna jest coraz bliższa. W swym wspomnieniu, ks. Rudzok tak opisuje ostatnie dni nowicjatu: „Wszystkich wysłano do spowiedzi do karmelitów w Sąsiadowicach, a ks. Majka zgromadzonym z nowicjackiej kaplicy kazał wzbudzić „Akt żalu”, kiedy naloty stawały się coraz groźniejsze. O godzinie 5 rano dzwonek wezwał wszystkich do studium, a rektor ze smutkiem stwierdził, że wobec niebezpieczeństwa, trzeba dom opuścić. Polecił także, by w kilku grupach dotarli do Kołomyi. Po czym dał wszystkim dokumenty i pobłogosławił na drogę.

      - Dom przed kilku godzinami tętniący życiem… zamierał. Obecnie świeci pustkami. Brakuje mu nawet drzwi i okien, ale pamięć o nim nigdy nie zgaśnie. Był to bowiem pierwszy dom nowicjatu Księży Sercanów. Inne domy po nim będą może wspanialsze, może urobią sobie lepszą tradycję, wielcy uczeni, a może i święci wyjdą z nich, ale tego pierwszeństwa nigdy mu nie odbiorą – napisał po latach ks. Rudzok, który w ostatniej grupie opuścił nowicjat i w tułaczce z innymi przez Rumunię i Jugosławię dotarł do Włoch.

      Inni sercańscy uchodźcy z Felsztyna (m.in. ks. Cichoń, ks. Brezan), wędrując zazwyczaj pieszo, przedostawali się do Italii, z licznymi przygodami, przez Węgry.

     Kleryk Stanisław Nagy miał szczęście w nieszczęściu, ponieważ nie musiał tułać się razem ze swymi kolegami. W tym czasie trafił bowiem do szpitala w Przemyślu w poważnym stanie i tutaj przeżywał pierwsze dni wojny. W szpitalu też odnowił swe ślubu zakonne przed ks. Wiecheciem, a po wyjściu pieszo, furmanką i pociągiem dotarł do Domu Macierzystego w Płaszowie.

      Mieszkając do swej śmierci w dniu 5 czerwca 2013 r. w Płaszowie, ksiądz kardynał zawsze pragnął odwiedzić Felsztyn, który od 1991 r. znajduje się na obszarze Ukrainy (przed wojną należał do Polski, a do 1991 r. do Związku Radzieckiego). Swe pragnienie mógł spełnić dopiero w 2006 r. Po niemal 70 latach odwiedził bliską dla siebie i sercanów miejscowość oraz okolicę, m.in. Kolegium Jezuitów w Chyrowie, które znalazło się w prywatnych rękach z zamiarem utworzenia w tym miejscu obiektu wypoczynkowego (w części budynku jest obecnie cerkiew). Pojechał w tamte strony (razem z ks. Grzegorzem Piątkiem) zaproszony przez ówczesnego metropolitę lwowskiego kard. Mariana Jaworskiego, by odprawić w katedrze Mszę św. w 5. rocznicę pielgrzymki do tego miasta ich wspólnego przyjaciela – papieża Jana Pawła II.

       - Pojechałem tam, wiedziony swoistym pragnieniem, żeby jeszcze raz w życiu zobaczyć Felsztyn i wspomnieć czas, który tam spędziłem. Nie myślałem, że kiedykolwiek będzie mi to dane. … Jadąc szlakami, którymi chodziliśmy w ramach naszych scholastyckich przechadzek, dotarłem do domu felsztyńskiego. Zastałem go w takim właściwie kształcie, w jakim był za tamtych czasów…. Jestem Panu Bogu głęboko wdzięczny, że mi się udało po tylu latach wrócić do momentów bardzo bliskich mojemu sercu, jakimi były nowicjat i jego formacja –czytamy w książce „Na drogach życia”.

            Po wielu latach, Felsztyn odwiedził także razem z grupą sercanów z seminarium w Stadnikach ks. Kazimierz Marekwia, który jako młodzieniec, bywał u swego starszego brata Władysława w nowicjacie. Byli tam również kilka lat temu m.in. ks. Robert Ptak i ks. Jacek Szczygieł, który udostępnił kilka zdjęć pokazujących obecny stan dworku.

      Od 1939 do 1944 r. w zasadzie nie było stałej siedziby nowicjatu w Polsce. Ci, którzy przedostali się do Włoch (m.in. Jan Bem. Stanisław Sidełko. Władysław Borowy. Stefan Mytnik) składali swe pierwsze ślubu w nowicjacie w Albisolii. Dopiero w maju 1944 r. udało się otworzyć tymczasowy dom nowicjatu w Stadnikach w dworku Michalików, w którym rok później aż do 1953 r. mieli swą pierwszą profesję kolejne roczniki nowicjuszy. W 1953 r. obchodzono także uroczyście Srebrny Jubileusz obecności Księży Sercanów w Polsce. Z tej to okazji powstał znakomity „Album Jubileuszowy”, będący nieocenionym źródłem informacji m.in. o pierwszym polskim nowicjacie w Felsztynie. To dzięki pomysłowi ówczesnych scholastyków tarnowskich, na czele z ks. Adamem Włochem, możemy dzisiaj poznać, choć w części, niezwykle ciekawe dzieje prowincji i przekazywać je kolejnych pokoleniom.

                                                                                                                                    Ks. Andrzej Sawulski SCJ

---------------------------------------

      Czytając zachowane wspomnienia oraz opracowania o pierwszym nowicjacie sercanów w Felsztynie, znajduję w nich niezwykle ciepłe słowa, a zarazem pewnego rodzaju nostalgię za tamtym dworkiem skąpanym w bogactwie przyrody, za atmosferą życia, którą wytworzyli jego mieszkańcy, za entuzjazmem poznawania duchowości Zgromadzenia, przekazywanym przez jej prawdziwego mistrza, ks. Majkę, a także korzyści, jaką było sąsiedztwo słynnego Kolegium Jezuitów w Chyrowie. Niestety, radość jaka towarzyszyła otwarciu i codzienności nowicjatu trwała niespełna dwa lata. Przerwała ją wojenna zawierucha, która szybko dotarła do Felsztyna zarówno z Zachodu, jak i ze Wschodu.

     To, co się potem wydarzyło, czyli opuszczenie domu i wielka tułaczka do wyznaczonego celu, którymi była Prowincja Włoska, może tylko budzić podziw. Młodzi ludzie w sutannach, głównie na piechotę, przemierzyli setki kilometrów po nieznanych stronach, często w deszczu, zimnie, po polach, lasach i po górach, śpiąc w stodołach, czasem w klasztorach i na plebaniach, zdani na życzliwość spotkanych obcych sobie ludzi, żebrzący o chleb i coś do picia… niczym uciekinierzy. Ubłoceni, zmęczeni, myli się zazwyczaj w rzekach i strumykach. I jeszcze ten niepokój i strach przed bombardowaniem, a potem przed nieznaną przyszłością.

      W dworku mieli skromnie, ale własny kąt, opiekę, jedzenie i kaplicę. W drodze przez Rumunię, Węgry, Jugosławię kościołem był dla nich dany skrawek nieba i ziemi. Pokonali wszystkie niedogodności. Nikt pod drodze się nie zagubił, nikt nie zdezerterował w rodzinne strony, ze złożonych ślubów i ze Zgromadzenia. Doszli do swej nowej prowincji w Italii, by po jakimś czasie zostać w większości kapłanami Serca Jezusa. A potem przyszedł czas, że znów wrócili do Ojczyzny. Chwała im za to!

                                                                                                                                                   AS

-------------------------------------

Felsztyn (obecnie Skeliwka) Pochodzenie nazwy miejscowości wywodzi się od rodowej siedziby Herburtów, rodu rycerskiego na Morawach. Nadano im ziemię za zasługi przed księciem Władysławem Opolskim – podczas wyprawy na Ruś Halicką. W Felsztynie na początku XVI wieku urodził się Jan Herburt – dyplomata, kasztelan sanocki oraz starosta przemyski. Po Herburtach właścicielami Felsztyna był ród Danillewiczów (Pałac w Felsztynie). W miejscowości, mieszkała także ludność żydowska, która podczas II wojny światowej została deportowana do obozu w Bełżcu.

Co warto zobaczyć w Felsztynie:

  • Kościół św. Marcina z XV wieku, zamieniony na cerkiew
  • Wieża obronna i dzwonnica z XV wieku przy kościele św. Marcina,
  • Kościół świętego Wojciecha zbudowany w 1594 przez Mikołaja Herburta.
  • Pałac magnacki wybudowany na przełomie XVII-XVIII wieku,
  • Cerkiew św. Kuźmy i Demiana z 1790 roku,
  • Pomnik Szwejka,
  • Cmentarz żydowski,
  • Dawna synagoga wybudowana na przełomie XIX-XX wieku (obecnie dom mieszkalny).
  • Ciekawostką jest, iż przez Felsztyn prowadzi obecnie międzynarodowy turystyczny szlak: „Śladami dobrego wojaka Szwejka”

-------------------------------------------

W roku 2002 ks. Adam Włoch zwrócił się z prośbą do Północnej Prowincji Włoskiej o informację o polskich współbraciach, którzy po wybuchu drugiej wojny światowej przybyli do Włoch, również z Felsztyna. Otrzymał od ks. ks. Rota Battista Tarcisio scj z Archiwum w Mediolanie listę 36 polskich sercanów, którzy przebywali w pewnym okresie we Włoszech w celach formacyjnych czy współpracy. Lista ta świadczy o silnym związku między Włochami i Polską, jaki istniał u początków tworzenia struktur Polskiej Prowincji.

Alfabetyczny wykaz nazwisk wg włoskiego archiwum :

1. Ambroziak Bonawentura

2. Bandosz Bolesław

3. Bem Jan

4. Borowy Antoni

5. Cichoń Marian

6. Cioch Antoni Izydor

7. Domżalski Jan

8. Dziedzic Andrzej

9. Hyszko Alojzy

10. Gawlik Jan

11. Gut Władysław

12. Grosse Benedykt

13. Kmiecik Włodzimierz

14. Kubina Roman

15. Kudas Kazimierz Józef

16. Lower Andrzej Leon

17. Lubowiecki Alojzy Julian

18. Majka Stanisław Władysław

19. Marekwia Władysław

20. Michalik Stanisław Szczepan

21. Mytnik Stefan Stanisław

22. Nagy Franciszek

23. Oleksy Jan

24. Pieczara Anatol

25. Porada Jan Tarsycjusz

26. Rajczewski Stanisław

27. Rudzok Karol

28. Sidełko Stanisław

29. Solak Kazimierz

30. Stoszko Gabriel Ignacy

31. Świder Mikołaj

32. Wiecheć Kazimierz

33. Wielgus Leonard Józef

34. Wietecha Michał

35. Zankowski Paweł

36. Żurek Stanisław

W powyższym spisie byli już księżmi: 1. Cichoń Marian – 2. Lubowiecki Alojzy Julian – 3. Michalik Stanisław Szczepan – 4. Nagy Franciszek – 5. Solak Kazimierz – 6. Stoszko Gabriel Ignacy – 7. Wielgus Leonard Józef – 8. Wiecheć Kazimierz – 9. Wietecha Michał.

---------------------

Na zdjęciach: Mapa Felsztyna i okolic z 1898 r., widoki Felsztyna, drogi, centrum miejscowości i zabudowania, Kościół i warownia Herbutów (kiedyś i dziś), kościół św. Marcina (obecnie cerkiew), nowicjusze przed budynkiem i kościołem Opatrzności Bożej i tablica pamiątkowa, budynek nowicjatu (dziś szpital przeciwgruźliczy), kard. Nagy z ks. Piątkiem i lekarzem przed dworkiem (2006), Kard. Nagy przed Kolegium i obecny stan budynku zamienionego na cerkiew, pomnik wojaka Szwejka, widok na Chyrów i rzekę Strwiąż, kościół św. Wawrzyńca w Chyrowie i kościoły w Laszkach Murowanych, ruiny zamku Herbut k. Dobromila.

Życie Zakonne

zakon